Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kiara
Administrator
Dołączył: 12 Gru 2014
Posty: 1267
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:44, 07 Lut 2015 Temat postu: Chore piskleta po wykrytych oocystach u rodzicow-po kuracji |
|
|
Musialam swoje zeberkowe stadko podzielic na 3 grupki po kokcydiozie, na ktora ptaszki chorowaly- myslalam ze je wyleczylam, ale ta samiczk ktora miala baanie na SGGW po leczeniu (wydawalo sie z skutecznym) zniosla 4 jaja, jedno sie zbilo , ale pozostale 3 owszem- byly zalezone, wykluly sie pisklatka, dwa z nich zyly niecala dobe ("odkrylam" je po poludniu jednego dnia, rano nastepnego juz nie zyly ). Trzeci pisklak...eh. Strasznie mi go bylo szkoda. Probowal sie wykluc dwa dni po niezyjacym juz rodzenstwie. Slabiutki, zdolal rozbic polowe skorupki jaja, i lezal w tej drugiej polowce... Rodzice go zostawili- nie interesowal ich . Wzielam malego, wd porad powolutku "obralam" go ze skorupki (z resztek, ale nie wiem, czy dobrze zrobilam,gdyz na skorupce widac bylo jakby slady krwi- nieduzo, ale zawsze), zrobilam mini-inkubator w pudeleczku po lodach, polozylam go na podstawce na kaloryferze- temperatura byla optymalna z tego mysle, z reszta, gdyby przezyl, zorganizowalabym cos lepszego z bardziej szczegolowymi pomiarami temperatury, wilgotnosci powietrza itd). Probowalam mlodego nakarmic mieszanka jajeczna rozrzedzona troszke-tak, by przeszla przez strzykawke insulinowke (bez igly oczywiscie)- ale malutki nie polykal, pozniej zwrocilismy uwage, ze mial nie do konca wyksztalcone paluszki u nog, nie mial zadnego puszku, duza glowke- taki wczesniaczek... Mlody odszedl po godzinie od wyklucia . Mial tez tzw. "czarna plamke", czyli objaw kilku chorob (kiedys znana jako "cirkowirus", ale obecnie odchodzi sie od tej terminologii, uznajac czarna plamke jako objaw). Jego rodzicow rozlaczylam, w przyszlym tygodniu znow wizyta na SGGW (z zamrozonymi cialkami pisklat). Reszta zeberek podzielona na trzy grupy- nowe, niezagrozone (nie majace stycznosci z ptaszkami chorymi- 6 zeberek i jedna amadynka wsp.), potencjalnie narazone bez objawow (3 pary zeberek, dwie samotne bez pary i mlody zarazonej pary z sierpnia, niewykazujacy objawow- czesc z nich jeszcze siedzi w legowkach, ale dwie pary mialy jaja w ilosci 5 i 4- zadne niezalezone) , i trojka z roznymi objawami-rodzice pisklat i jeden samczyk (chlopcy siedza razem, samiczka osobno, zeby juz nie prowokowac kolejnych legow chorych mlodych).
Nie wiem, czy ktos z Was mial w hodowli kokcydia (chodzi mi o choroby kokcydioza ale i atoksoplazmoza- niestety chyba i te druga musze brac pod uwage)? Wiem, ze zarazenie pisklecia odbywa sie juz albo w fazie zarodkowej na drodze matka-piskle albo pozniej, podczas karmienia- w przypadku moich zeberek musial to byc przypadek wyklucia sie juz chorych ptaszkow, choc leg wczesniejszy (grudniowy) zyl ok tygodnia, a wiec choc dorosle ptaki zostaly przeleczone Endocox'em i pomiedzy dawkami leku mialy wode zakwaszana Sodiazotem, stan doroslych pozornie sie poprawil- wyraznie przybraly na masie (choc wd weterynarza jedynie samczyk mial lekka niedowage, samiczka w normie). Jednak ten najnowszy leg, z zeszlego tygodnia, zyl juz jedynie tyle, ile napisalam... Moze zaplodnienie nastapilo jezcze podczas leczenia? (Leczylam ptaki az do poczatkow stycznia). Czy moze takie nawet wyleczone ptaszki nie nadaja sie juz do hodowli? (weterynarz na ten temat nic nie wspominal, wiec nie bralam tego pod uwage).
Jezeli ktos z Was wie cos na ten temat, bylabym wdzieczna za wskazowki co teraz mam robic z swoim stadkiem? (poza wizyta u weterynarza, bo to normalne ze pojde z ptakami-rodzicami do badania przynajmniej odchodow, a pani doktor juz zdecyduje, co dalej...). Chodzi mi o postepowanie do czasu wizyty, czy dalej zakwaszac wode? Czy rozdzielic wszystkie ptaki- takze te z grupy potencjalnego ryzyka" wd plci? Moze ktos z Was mial taka sytuacjei moglby sie z nami podzielic swoimispostrzezeniami (mnie tez nie jst latwo o tym pisac, ale w przyszlosci, gdy juz bede znac wyniki badan po kolejnych wizytach u weterynarza- byc moze watek ten pomoze komus uniknac problemow z ta choroba...). Szukalam w internecie informacji, i wiekszosc to wlasnie rady odn. zakwaszania wody (np czym), a juz w aspekcie legowym nie znalazlam nic.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kiara dnia Nie 4:13, 08 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
myszaq
Moderator dzialu Astryldy
Dołączył: 19 Gru 2014
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:30, 10 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Kiaro, jak pewnie pamiętasz, ja zmagałam się kiedyś z kokcydiozą u Zuzi - jednej z moich amadynek, której niestety już nie ma (i, co ciekawe, Zuzia nie odeszła z powodu kokcydiozy, ale innej choroby). Nie do końca jednak wiem co ci poradzić w przypadku lęgów - Zuza zupełnie nie miała na nie wtedy ochoty, więc trudno mi powiedzieć jak choroba matki wpływa na pisklaki...
Jeśli chodzi o samo leczenie, to z tego co pamiętam, moje ptaki były leczone Baycoxem ([link widoczny dla zalogowanych]). Pierwsza seria leczenia była nieskuteczna, i potrzebna była druga, po której była faktyczna poprawa.
Jeśli chodzi o "środki wspomagające" - to stosowałam trzy. Pierwsze: zakwaszanie wody (ja akurat używałam preparatu Acidomid E). Drugie: podawałam probiotyk (Protexin dla drobiu). Z tego co wyczytałam, to jest to również dość ważne, ponieważ zasiedlanie jelit przez pożyteczne bakterie jelitowe ogranicza namnażanie się szkodliwych drobnoustrojów. No i trzecie: podawałam nasiona fonio (co prawda ich skuteczność przeciw kokcydiom nie jest jakoś stuprocentowo potwierdzona, ale są do tego silne przesłanki. Poza tym, moje ptaki bardzo je lubią ).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiara
Administrator
Dołączył: 12 Gru 2014
Posty: 1267
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:24, 10 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
myszaq napisał: | Zuza zupełnie nie miała na nie wtedy ochoty, więc trudno mi powiedzieć jak choroba matki wpływa na pisklaki... |
Ja mam wlasnie taka sytuacje, ze ta parka, gdzi samiczka jest na 100% chora (czy tz nosicilka, bo wlasciwizachowuje sie i czuje calkiedobrz z tego co widze- gdyby nie te piskleta, nic bym ni podejrzewala...). Za to pozostale parki zeberek, ktore mily jaja- czyli razem 5- poza tymi z chorymi maluchami- niebyloanijdnego pisklciaterz-co tez jest bardzo dziwne, bo kilka jaj przeswietlalam i zarodki zamieraly, bo widzialam, ze jajka byly zalezone- moznie wszystkieale kilka znich na pewno . Mam tylko nadzieje, ze to jest kokcydioza, a nie atoksoplazmoza, ktora tez wykrywa sie poprzez obecnosc oocyst w odchodach . Nie wiem, czy powiazac nowe objawy u dwoch ptaszkow- u jednego wysiek z nosa (tak jakby ta samiczka miala katar), a z kolei jeden samczyk troszke swiszczal przy oddchaniu (po drugiej serii Endocox'u niby przestal). Choc totez moz byc cos z drogami oddecchowymi...
Z powodu tych dwoch legow parki zeberek, gdzie maluszki szybko padaly, wolalam na razie porozlaczac dwie parki- te, ktore wd mnie mogly byc narazone na zakazenie (czyli kiedys mialy kontakt z tymi zeberkami, ktore sa chore na 100%- tzn parki rodzicow pisklat, choc tutaj tez co do samczyka nie ma pewnosci, te oocysty wyszly jedynie u samiczki, u niego nie, ale poprzez staly z nia kontakt jest jednak "w grupie ryzyka". Niedawno tez jakby "bez powodu" i z dnia na dzien, odszedl synek tej parki z legu wrzesniowego, a wczesniej- z sierpniowego- choc co do niego myslalam ze wina lezala po mojej stronie, z powodu opoznionego pol dnia karmienia (ale to i tak musial byc juz oslabiony, bo inne nawet nie zauwazyly tej zmiany).
Martwia mnie te zgony pisklat, dlatego wolalam te narazone parki rozdzielic. "Czarna plamka" u pisklat tez sie pojawila w tym ostatnim legu- w poprzednim jakos jej nie widzialam, wiec pomimo leczenia choroba albo sie rozwija, albo juz sama nie wiem co...
Najnowsze ptaki, te od Sary, stoja u mnie w sypialni, zeby ich nie narazac, razem z dwoma kanarkami, amadynka i zeberka tez nowa (wszystkie zdrowe). Papugi na szczescie ponoc sa odporne na te chorobe (albo od prostodziobow nie moga sie zarazic), ale pomimo tego tez stoja w drugim kacie pokoju, gdzie stoja klatki i regal dla reszty.
W zeszlym tygodniu nie moglam sie dodzwonic na SGGW (ferie?), wiec choc mam te cialka jeszcze w lodowce (tak mi kazal zrobic weterynarz) obawiam sie, ze nie beda zbyt coz, swieze, iw zwz tym- czy nadadza sie do sekcji.. (chociaz mam je zamkniete w takim pojemniku zamykanym cisnieniowo).[/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|